JUNGLE, DRUM&BASS - geneza, muzyka, kultura
GENEZA
O muzyce jungle na pewno można powiedzieć to, iż powstała w Anglii - reszta to poniekąd kwestia umowna. W latach 90. w brytyjskiej muzyce tanecznej panował bowiem (i panuje nadal) okropny chaos. Nikt nie jest zatem w prosty sposób stwierdzić, gdzie dokładnie leżą granice jungle.
Początek nurtu bezbłędnie wyznacza rok 1991, kiedy to w środowisku rave muzycy zaczęli używać tzw. breakbeatów (rytmów łamanych). W połączeniu z "bezrozumnymi" cytatami muzycznymi otrzymali specyficzną mieszankę wybuchową. Próbką ówczesnych ostrych klimatów może być numer "Out of Space" znanego chyba wszystkim zespołu Prodigy. Hardcorowi DJ-e nadal eksperymentują i łączą superprzyspieszoną muzykę hardcore z wolnymi melodiami ragga.
W roku 1993 krystalizuje się "darkness" - rodzaj hardcore, pozbawiony "radosnych" riffów wygrywanych na pianie. Rok 1994 to już prawdziwy rozkwit jungle (w Anglii, ma się rozumieć) - odbywają się wielkie festiwale, w Londynie nadaje masa pirackich stacji radiowych (Rush FM, Kool FM, Eruption FM). Właśnie w tym czasie w prasa ukuto nazwę jungle, określającą ten nowy progresywny nurt elektronicznej muzyki tanecznej. W efekcie - jungle najczęściej kojarzone jest z muzyką graną właśnie w tym okresie: pełną wpływów ragga, pohukujących wokali i wielowarstwowych rytmów.
W "okolicach" 1996 roku na horyzoncie "muzycznych zdarzeń" pojawił się kolejny szum (nie tylko w Anglii), tym razem wobec drum'n bassu - wyemancypowanej postaci jungle. Drum'n bass to wolniejsza i - jeśli w opisie muzyki można posłużyć się takim określeniem - "inteligentniejsza" odmiana dźwięków dżungli.
Aktualnie "na topie" są muzycy, tacy jak Goldie, Photek czy Roni Size. Ostatnio coraz większą karierę robi para nastolatków, wydających muzykę min. jako Suond Direct. Szum wokół drum'n bassu trwa nadal i wygląda na to, iż najbliższa przyszłość muzyki techno upłynie właśnie pod znakiem d'n b.
MUZYKA
Aby przystępnie opisać istotę jungle - breakbeatu, musimy posłużyć się porównaniami z klasyczną muzyką techno. Podstawą w techno jest stopa ("bum-bum-bum-bum"), wybijająca rytm 4/4 - jest to specyficzna pieszczota muzyczna, polegająca na interesującej jednostajności uderzenia. Wszystkie inne instrumenty perkusyjne (snary, haty i cała reszta) używają identycznego podziału rytmicznego. Ten rodzaj estetyki podoba się wielu - wykorzystywany jest np. w disco polo.
Jungle'owi rewolucjoniści zrezygnowali z utartego w światowych klubach nocnych podziału 4/4. Zamiast niego, zaczęto używać "breakbeatów", których istotą jest dziwne "połamanie" rytmu. W odczuciu zwykłego słuchacza - taki rytm może brzmieć, jak gdyby ze zwykła kasetą audio ktoś długo bawił się taśmą, nożyczkami i klejem. Jest to wrażenie całkowicie uzasadnione, technika produkcji "połamańców" bowiem to właśnie łączenie, mieszanie i modyfikowanie normalnych rytmów. Rolę taśmy i nożyczek pełnią oczywiście samplery - urządzenia cyfrowe (lub komputerowe programy), pozwalające na bezbolesną obróbkę muzycznych cytatów - sampli.
W breakbeatowych kręgach kreatywność postrzegana jest nie tyle w samym programowaniu rytmu podstawowego, co w jego dalszym umiejętnym pocięciu i poprzesuwaniu za pomocą samplera. Tytułowe "małpowanie" - samplowanie rytmów innego muzyka i wykorzystanie ich we własnej kompozycji jest jak najbardziej na miejscu. Chodzi o to, by wszystko jak najlepiej dopasować i przemiksować. Twórca nie ma zatem znaczenia jako jednostka, a utwór może mieć wielu "autorów". Breakbeaty często wykorzystuje się również w hip-hopie, dlatego rytmy jungle można "uzyskać" również poprzez przyspieszone odtwarzanie płyt hip-hopowych.
W głębinie tych superszybkich i superskomplikowanych rytmów kryją się luźne, jakby "przywolnione" linie basowe a la ragga. Dość ważnym elementem w muzyce jungle jest wokal (oczywiście, nie zawsze występujący!). Ważny, ponieważ na typowych tanecznych imprezach jest na żywo "dośpiewywany" przez tzw. MC (Master of Ceremony) do miksowanej przez DJ-a muzyki. Zwiększa to znacznie (przynajmniej dla niektórych) atrakcyjność całej zabawy, a do zmechanizowanej muzyki dodaje typowo ludzki pierwiastek. Występ staje się ważniejszy, nabiera cech rockowego koncertu "na żywo". Najczęściej treści wokalne nie są zbyt skomplikowane, znajdziemy wśród nich różne pohukiwania ("boooyaka, boooyaka", "wicked, wicked" - ostatnio coraz rzadziej słyszalne), "standardowe" przyśpiewki i zawołania oraz mniej lub bardziej rozbudowane komentarze na temat samej imprezy.
Oczywiście, wszystkie ww. składniki muzyki jungle stanowią tylko przybliżony jej zarys. Opis ten jest bliższy stylom hardstep i techstep/dark. Coraz bardziej ostatnio popularny drum'n bass charakteryzuje się trochę większym "wyrachowaniem": rytmy komponowane są z większą starannością, są zdecydowanie bardziej "dziurawe" - jest w nich więcej wolnej przestrzeni. Muzycy korzystają z bardziej różnorodnych dźwięków - można usłyszeć wypieszczone stuki, szelesty czy ciekawe barwy analogowe. Melodie są też bardziej rozbudowane i skomplikowane.
KULTURA
Jungle to też bardzo ciekawe zjawisko w kulturze klubowej. Może się to wydawać się dziwne, ale na początku nowa muzyka w brytyjskich klubach wprowadziła dużo "złego" zamieszania. Wielu zwolenników znalazły poglądy, iż jungle to "złe wibracje" - muzyka propagująca smutek, przemoc i agresję. Rzeczywiście w porównaniu z roześmianym ravem i happy hardcorem, jungle jest dość mroczne. Innym zarzutem było to, iż ludzie słuchający jungle sami w sobie są "nieciekawi" - skłonni do agresji, posępni i w dodatku palą crack. Nurt ujawnił też pewne społeczne problemy: jungle podobało się proporcjonalnie dużej liczbie Czarnych Brytyjczyków. W pewnym stopniu nastąpiły podziały rasowe: w jednych lokalach bawiło się więcej Czarnych (Biali już tam nie przychodzili), w innych więcej Białych (Czarnych wpuszczano raczej niechętnie). W powietrzu wisiały już oświadczenia o smutnym końcu sceny tanecznej. Na szczęście, nic takiego nie nastąpiło. Muzyka gra nadal.
Comments
- JOIN FREE - After free registration you can have unlimited access to the huge adult source.
ATTANTION ! Adult only !...... http://meetingblog.tripod.com